Muzeum Historii Polski Ilustrowany Kuryer Wojenny
Dzisiaj jest 12 grudnia 1928 roku Cena: 2 Mk Imieniny: Ady, Aleksandra, Dagmary
Redakcja: Muzeum Historii Polski w Warszawie, ul. Senatorska 35, 00-099 Warszawa, email: info@muzhp.pl

Tu jesteś: Strona główna » Polityka » Pokój czy wojna? Na drodze do Mińska

Pokój czy wojna? Na drodze do Mińska

Kraków, 12 sierpnia

             O godzinie 8 wieczorem dzisiaj na drodze Siedlce – Brześć Litewski mają się spotkać z delegatami bolszewickimi delegaci nasi pp. Okęcki, dyrektor dep. polit. Min. spraw zagr., i  major Stamirowski, którzy mają omówić z bolszewikami nieporozumienia radiotelegraficzne i ustalić datę oraz miejsce spotkania pełnomocników.

            Historya not wysyłanych ostatnio do Cziczerina, a odrzucanych satlę przed stacyę moskiewską, jest bardzo pouczająca. Wykazuje, że z bolszewikami właściwie porozumiewać się nie można, bo cały ich spryt polityczny dąży do rozbijania rokowań.

            Dotychczasowy sposób postępowania bolszewików powinien być właściwie smutnym prognostykiem dla obrad, które się mają zacząć w Mińsku i powinien każdego odstraszyć od pertraktowania z przeciwnikiem tak przewrotnym i tak nieuczciwym. Rząd polski godząc się mimo wszystko na próbę jeszcze jedną, daje jaskrawy dowód swojej dobrej woli i szczerego pragnienia zawarcia pokoju.

            Do pewnego stopnia ta dobra wola jest aktem heroicznym. Nasza sytuacya militarna poprawia się z dnia na dzień. Front krzepnie, wojska przybywa. Po chwilowym zawrocie głowy, po krótkotrwałem odurzeniu wracamy do normalnego stanu, czego dowodem fakt, że bolszewicy, którzy szli poprzednio z szybkością niemal pociągu pośpiesznego naprzód, obecnie posuwają się bardzo powoli, w wielu miejscach stanęli zupełnie, a w innych nawet zmuszeni już są do cofania się z dużemi stratami.

            Na poprawę naszej sytuacyi wojskowej złożyło się kilka czynników: użycie świeżego żołnierz, skrócenie frontu, możność oszczędzania żołnierza zmęczonego i uzupełnienie kierownictwa wojskowego wybitnemi, wyszkolonemi siłami francuskimi.

            W takiej chwili, gdy z mgieł zaczyna się nam uśmiechać zwycięstwo, przystępujemy do układów o pokój. Sentymentalnie rzecz biorąc, lepiej by było bić się dalej i powalić przeciwnika na obie łopatki, praktycznie pokój jest korzystny, ale nie konieczny.

            Ta właśnie okoliczność daje nam silny atut w ręce. Możemy mówić z bolszewikami, nawet mówić sam na sam, jak tego pragną oni, ale mamy za sobą nasze armaty, nasze wojsko, gotowe do dalszej walki, rosnący z dnia na dzień zapał narodu. Możemy się układać, ale nikt nie może nam nic narzucić.

            Widać to bardzo wyraźnie dzisiaj w Warszawie, która stała się jednym wielkim obozem warownym. Chwilowy popłoch, jaki ogarnął spokojnych mieszczuchów, przeminął dawno, a wytworzyła się zimna, stanowcza chęć obrony i zwycięstwa.

            Kto wie, nawet czy nie lepiej by było, by bolszewicy mogli podejść pod Warszawę. Ich klęska, ich odwrót byłby tem straszniejsze i tem cięższe.

            Jak wypadną rokowania z bolszewikami – przewidzieć trudno. Raczej jednak z wielekrotnego doświadczenia spodziewać się należy zerwania ich przez wyznawców Lenina, aniżeli korzyści. W tym wypadku mielibyśmy dalszą wojnę, ale już ta jej część byłaby przez nas pisaną. Jesteśmy przygotowani do walki, powinniśmy się przygotować na wszystko.

            Jest jedna wielska prawda: zwycięzcą jest ten, kto zwyciężyć pragnie. Powinniśmy obudzić w sobie pragnienie zwycięstwa, wszak od niego cała nasza przyszłość, całe nasze życie zależy.

            Świadomość naszej siły i poczucie godności naszej towarzyszyć będą naszym delegatom do Mińska. Uczynią ich zadanie łatwem, bo nad ich głowami nie zacięży, okropna jak miecz Demoklesa, konieczność. Możemy rokować, możemy się zgodzić na wiele rzeczy, ale nie musimy dać nic.

            Jest rzeczą więcej jak pewną dla każdego kto poznał psychologię tych czerwonych szachrai jakiemi są bolszewicy, że pod ich pozorną gotowością do układów, poza może strachem wywołanym zdecydowaną postawą koalicyi, która wreszcie żartować przestała, kryje się bezlik sztuczek, wybiegów i wykrętów. Co do tego łudzić się niemożna: bolszewicy zbyt są fanatykami swojej teorii, aby dali za wygraną szerzeniu jej. Obietnic w tym kierunku na pewno nie dotrzymają, a kto wie czy nawet zgodziwszy się dzisiaj na rozejm jutro nie rzucą się na nas znienacka.

            Dlatego też powinniśmy rozpocząć układy z bolszewikami, nie przykładając do nich żadnej wagi, a trwając w ciągłem pogotowiu, z ręką na cynglu karabina.

            Powinniśmy być przygotowani na to, że raczej bić się trzeba będzie dalej. Bić i zwyciężyć!

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”, 13 sierpnia 1920 r.

 

 


Archiwum: