Muzeum Historii Polski Ilustrowany Kuryer Wojenny
Dzisiaj jest 12 grudnia 1928 roku Cena: 2 Mk Imieniny: Ady, Aleksandra, Dagmary
Redakcja: Muzeum Historii Polski w Warszawie, ul. Senatorska 35, 00-099 Warszawa, email: info@muzhp.pl

Tu jesteś: Strona główna » Społeczeństwo » Niesłychane obrazy zdziczenia

Niesłychane obrazy zdziczenia

Bezrobotnemu w Płocku zgwałcili 6-letnią córkę i zabrali buty. - Straszliwa masakra rannych w szpitalu. - Najpierw dziewczęta, później klacz. - Tusz lekarstwem. - Żydówka Litwaczka o polskich żydach.   

 

                                                                                              Warszawa, 20 września

            Bliższe, bezpośrednie zetknięcie się z bolszewikami ochładza nawet najgorętszych ich wielbicieli. Niezwykle charakterystyczne w tym względzie szczegóły opowiada korespondent „Robotnika” z pobytu czerwonej armii w Płocku. Czytamy tam:

            W przeddzień najazdu bolszewickiego zjawił się w magistracie płockim delegat bezroboczych, którzy znaleźli zajęcie przy robotach publicznych. Zażądał natychmiastowego wydania deontatów, oświadczając pół żartem, że niezadowoleni bezrobotni przyłączą się do bolszewików. Po dwóch dniach, gdy bolszewicy wyszli z Płocka, delegat ów powrócił z okopów, sypanych na drugim brzegu Wisły, do domu. Dowiedzaił się, że bolszewicy zabrali jego żonie jedynie sto marek, jemu zrabowali buty i na dodatek unieszczęśliwili w ohydny sposób sześcioletnią córeczkę.

            Wściekły wychodzi na miasto, gdzie akurat wyłapywano maruderów bolszewickich i natyka się na jeńca, który niesie jego buty w ręku. Krótka wymiana zdań i bezrobotny wyrwanym żołnierzowi karabinem rozbija czerep swojemu „zbawcy”.

            Jedna z przekupek dosyć głośno przyznawała się do tęsknoty za „ruskimi” aliści „ruscy”, przykładając jej rewolwer do piersi, zabrali jej wszystko, co miała i podarli na niej w dodatku ubranie. Przykładów rozczarowań wśród ludu znajdzie się bez liku. Dla ogółu bolszewicy, jako kombatanci, przedstawiali się w niedwuznacznym świetle, wkraczając do szpitala wojskowego.

            Sanitariuszki zgwałcono, onych zaś i chorych wyprowadzono w pole, gdzie po zgruchotaniu kończyn, zmasakrowano ich białą bronią.

            Pozostały kołdry po tych, którzy wstać z łóżka nie mogli – poszatkowane jak kapusta, szablami. W wielu wypadkach przejawiało się już nie odwieczne barbarzyństwo kozackie, lecz nowoczesna psychoza czerwonych chuliganów, tem różniących się od dawnych, czarnych, że nie tylko żydzi padają ich ofiarą. Na folwarku Kuntzmana pod Płockiem bolszewicy zgwałcili cztery dziewczyny, a następnie wzięli się do półtorarocznej źrebicy. Gdy biedna klacz okazała się niezbyt powolną przejawom „szirokoj russkoj natury”, zarąbano ją szablami.

            Uświadamiająca tresura demagogiczna niezbyt wpłynęła na podniecenie intelektu prawnuków Stańki Riazina. W mieszkaniu pewnego inteligenta znaleźli kozacy parę butelek  kolorowemi tuszami. „Czte, u tiebia apteka?” Gospodarz wyprowadza gościa z błędu. „A wsio taki, daj mnie liekarstwo”. Jakże zdziwił się gospodarz. Krasnoarmiejec nazwał kawalerską chorobę, która oczywiście pozostawił prócz hańby płocczankom.

            Robotnicy płoccy zorganizowali się szybko z kim mają do czynienia. W dużej fabryce maszyn rolniczych inżyniera S. panują poprawne stosunki pomiędzy właścicielem i pracownikami. To też, gdy Kozacy szukali właściciela, robotnicy przebrali go i zasiedli z nim do roboty. „Eto wsio wasze”, - oświadczył uzbrojony towarzysz, poczem wraz z innymi zaczął grabić, co się dało.

            W Łukowie znowu po wyparciu bolszewików współpracownik „Kuryera Porannego” rozmawiał z gromadą ograbionych żydów, którzy żalili się na „czerwonych zbawców”. Słuchającxa tych utyskiwań żydówką, mówiąca źle po polską, a władająca natomiast wyśmienicie językiem rosyjskim, uśmiechała się znacząco. Na zapytanie, dlaczego się śmieje, odpowiedziała:

            „Ja im mówiłam, nim weszli bolszewicy, że źle będzie, że po bolszewikach nie powinni spodziewać się niczego dobrego. Ja bolszewików znam, byłam przed rokiem w Kijowie, mówiłam, że bolszewicy ograbią i żydów, choćby im kwiaty siali pod nogi. A „nasi mądrzy” żydzi nazywali mnie „polską szpionką”, bo wciąż mówiłam im: „Nie zdradzajcie Polski”. Ja źle mówię po polsku, ale choć jestem żydówką – czuję, że trzeba być wierną dla kraju, w którym się mieszka. Oj głupie żydy zawierzyły komunistom i cóż mają z tego. Ci, co uciekli z nimi, wracają ograbieni za Bugiem. Uciekli ze strachu. Czują jednak, że zawinili wobec Polski. Narzekać teraz zapóźno. Nietrzeba było iść za komunistami i nie powinni się też żydzi dziwić, że żołnierze polscy ich nie lubią i że kara spotyka tych, których policya złapie na drogach odwrotu bolszewickiego.

 

Ilustrowany Kuryer Codzienny, 22 września 1920


Archiwum: