Muzeum Historii Polski Ilustrowany Kuryer Wojenny
Dzisiaj jest 12 grudnia 1928 roku Cena: 2 Mk Imieniny: Ady, Aleksandra, Dagmary
Redakcja: Muzeum Historii Polski w Warszawie, ul. Senatorska 35, 00-099 Warszawa, email: info@muzhp.pl

Tu jesteś: Strona główna » Społeczeństwo » Bolszewicy w Brodach

Bolszewicy w Brodach

            Kilka dni, które bolszewicy w końcu lipca i w początku sierpnia spędzili w Brodach, były piekłem dla mieszkańców nieszczęśliwego miasta. Bolszewicy bawili tam krótko, ale mieszkańcy pobyt ten pamiętać będą całe życie. Blady strach na wspomnienie ich pada dziś nawet na twarze tych, którzy – jak na przykład chłopi ruscy – wyczekiwali przyjścia bolszewików, zacierając ręce i mówiąc: „pridut (…)”. Bo owi oczekiwani „nasi” złupili doszczętnie miasto, a w okolicy podpalili chłopom zagrody, zrabowali bydło i cały doszczętnie dobytek, nie pozostawiając często nawet jednej koszuli, drogę zaś swoją usłali trupami nieszczęsnej ludności.

            W słowach, pełnych tragicznej grozy, podaje opis ich pobytu a opowiadań mieszkańców korespondent „Kur. Warsz.”, który przybył tam w dwa dni po ich wyparciu. Trupy pomordowanych leżały jeszcze w mieście i pobliżu, wokół roznosiła się straszliwa, męcząca woń rozkładających się w upale ciał ludzkich i zabitych koni.

            Gdy korespondenci pism przybyli do miasteczka, wieść o ich przybyciu wywołała piorunujące wrażenie. Tłum ludności, bez różnicy narodowości, zgromadził się, by opowiadać o przejściach i prosić o ostrzeganie innych.

- Czemuście nie uciekali?

- Czytaliśmy odezwy bolszewickie. My tu przeszli bombardowanie i inwazję rosyjską. Łudziliśmy się toć przecie ludzie… Byleby spokojnie z naszej strony… Toć u nas większość to chłop i robotnik, czy handlarz ubogi… Tym przecież plakaty obiecywały raj i wolność…

            Ostrzegali nas żołnierze polscy – uciekajcie z nami. Ale – mówiliśmy sobie: niosą nam komunizm. Wolność  dadzą i podzielą się z biednym chłopem i robotnikiem. Myśmy czekali spokojnie.

- Rzeczywistość zaś?

- To diabeł straszniejszy, niż go na plakatach malują. Takich band zbójeckich świat nie widział.

            Żydówki opowiadają, jak im dzicz gwałciła córki, jak mordowała niemowlęta. W mordowaniu i rabowaniu zrównano wszystkich. Według sporządzonych spisów, zbiry obchodzili sklepy, mieszkania, domy włościańskie i zabierali absolutnie wszystko. Nie szczędzono nawet nędzarzy i żebraków, jak np. Rusina Pankę, któremu zabrali koszulę…

            Pierwszy oddział bolszewicki, który wkroczył do miasta, usiłował przede wszystkim dostać się do restauracji w hotelu Bristol. Na razie bezskutecznie, dopiero gdy mu przybył drugi patrol do pomocy, wyłamali wspólnymi siłami drzwi i zrabowali wszystkie zapasy. Potem kolejno poszły rabunki sklepów.

            Gdy przybył sztab gen. Bajenkowa, delegacja ludności prosiła o powstrzymanie rabunków. Jeden z dostojników sztabowych próbował to istotnie uczynić, ale w wyniku „mocnej” dyskusji kozacy sztabowca poturbowali. I odtąd władze bolszewickie nie próbowały powstrzymywania dziczy. W miarę przybywania oddziałów rabunki rozszerzały się coraz bardziej, a nie przeszkodził im nawet, a raczej podniecił bandy przyjazd Budiennego.

            Ilu bolszewików było w Brodach? Trudno odpowiedzieć. Jedni twierdzą że 10.000 inni że 50.000.

            Przez cały czas pobytu dzisiaj bandy czyli przez 9 dni, nikt z mieszkańców nie kładł się do łóżka. Uprawiano rabunki i gwałty po całych nocach.

            Tronów bolszewicy nie mają. Wobec tego zaopatrują się we wszystko tylko drogą rabunku.

            Oczywiście uformowano w Brodach czerezwyczajkę z napisem  „Sledstwionaja osobaja czerezwyczajnaja komisja”. Rozpoczęto w komisji pracę od aresztowań ks. Praussa, ks. Buszyńskiego, pom. Lekarza p. Daniluka i szeregu innych osób.

            W kościele i na plebanii dokonano rewizji, połączonej z rabunkiem.

            Gdy grupa inteligencji zwróciła się o uwolnienie księży, odpowiedziano, iż „czerwonozwyczajka” może przyjąć jedynie delegacje robotnicze. I istotnie – po przybyciu delegacji robotników i zaręczeniu za księży – aresztowanych zwolniono.

            Wśród kozactwa były kobiety w mundurach i kapeluszach damskich z gwiazdami bolszewickimi.

 

„Gazeta Warszawska”, 14 sierpnia 1920 r.

 

 


Archiwum: